Zawsze uważałem burzę za fascynujący spektakl natury, ponieważ burza łączy w sobie jednocześnie trzy elementy: romantyczny, mistyczny i przerażający. Podczas każdej burzy odczuwam nie tylko fascynację i podziw, ale także respekt wobec natury: wdycham rześkie i ożywcze powietrze, podziwiam błyski i huk piorunów, obserwuję deszczową orgię, a po burzy powracam do równowagi i wewnętrznego spokoju, dokładnie tak, jak czyni to sama natura, której jestem maleńką cząsteczką. Moim zdaniem, nic nie jest bardziej wyzwalające i oczyszczające na tym świecie, niż burza z piorunami. Nocna burza potęguje te doznania niesamowicie. Zawsze, kiedy mam tylko ku temu okazję, staję się częścią tego krótkiego dramatu, obserwując burzę na tarasie, balkonie lub co najmniej przy otwartym oknie. Takie obserwacje uczą pokory, wobec odwiecznych i niezmiennych praw natury, które są tożsame z prawami człowieka. Ale człowiek, który jest integralną częścią natury, wmówił sobie, że posiada większe prawa, niż sama natura; nauczył się wyrywać naturze jej bogactwa i wykorzystywać do rozwoju cywilizacyjnego, ale czyni to na taką skalę i tak nachalnie, że natura powoli traci cierpliwość i zdolności regeneracyjne. Efekty ludzkiej arogancji i lekceważenie praw natury są odczuwalne coraz bardziej boleśnie na całym świecie. Cała planeta dusi się od ciężkiego powietrza i nawet wszystkie burze razem wzięte nie zmienią nic w skali globalnej. Aby zmienić stan rzeczy, naprawić szkody, zatrzymać degenerację i zrekompensować planecie wyrządzone zło, konieczna jest ogromna burza ... ludzkich w mózgach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz