czwartek, 28 lipca 2022

Galopująca inflacja czyli drożyzna na wszystkich frontach

Ledwo uporano się w Europie z kryzysem finansowym i jego skutkami, już kolejne kryzysy walą drzwiami i oknami: niekończąca się pandemia koronawirusa, potężny kryzys energetyczny i jakby tego było mało, galopująca inflacja. Oczywiście nikt nie wie, co przyniesie przyszłość. Obecnie trudno ocenić, jak bardzo trwały jest aktualny trend inflacyjny i jak długo się utrzyma. Istnieje wiele indywidualnych czynników, które wpływają na poziom inflacji. Wielu ekonomistów od dawna spodziewało się wzrostu inflacji i było ciężko zaskoczonych, że inflacja rośnie tak wolno. Zgodnie bowiem z klasyczną doktryną, nic tak nie napędza inflacji, jak rosnąca podaż pieniądza. A dzięki ekspansywnej polityce pieniężnej banków centralnych na całym świecie od czasu kryzysu finansowego w obiegu jest znacznie więcej pieniędzy niż wcześniej. Pakiety ratunkowe związane z pandemią pogłębiły tylko ten rozwój.

Jednym ze słów pochodzących z języka niemieckiego, które przeszły na stałe do języka angielskiego jest słowo strach, niem. Angst. Dla Anglosasów słowo to jest nierozerwalnie związane z Niemcami; dla nich jest to część narodowego charakteru. "German Angst" to termin mocno utrwalony w świecie anglojęzycznym. Dla europejskich sąsiadów Niemcy są narodem pełnym wątpliwości, egzystencjalnego strachu i niechęci do zmian. I dlatego, aby temu przeciwdziałać, Niemcy wymyślili państwo opiekuńcze i wydają miliardy na cele socjalne. Ale nawet potężne obawy związane z wojną w Ukrainie czy z nadchodzącą piątą falą pandemii, nie mogą zbliżyć się do obecnie największego strachu Niemców: inflacji. Utrata wartości pieniądza to pierwotny niemiecki lęk. Dwa wydarzenia historyczne głęboko wypaliły się w zbiorowej pamięci Niemców: hiperinflacja z 1923 roku, kiedy ludzie wychodzili z taczkami pełnymi gotówki na codzienne zakupy oraz wielkie trudności między końcem wojny w 1945 roku a reformą walutową w 1948. Teraz to powraca z całą mocą, galopująca inflacja, spadek wartości pieniądza i powszechny strach o własne oszczędności, które topnieją na kontach z miesiąca na miesiąc. Rozwojowi sytuacji towarzyszy burza medialna. Prasa twierdzi już otwarcie, że dobrobyt Niemców jest zagrożony.

Nie ma się co oszukiwać, sytuacja jest trudna a przyszłość niepewna - barbarzyńska wojna w Ukrainie, dramatyczne zmiany klimatyczne, szybka deprecjacja pieniądza, eksplozja cen surowców, energii i żywności, to wszystko nie nastraja optymistycznie. Oczywiście politycy niemieccy robią wszystko - przynajmniej tak twierdzą - aby złagodzić skutki nienotowanej od lat i wymykającej się spod kontroli inflacji. Na mnie te wszystkie huczne i patetyczne wypowiedzi i oświadczenia niemieckich polityków nie robią żadnego wrażenia. Zdążyłem się już uodpornić na obiecanki wszelkiego rodzaju i sam szukam adekwatnych i prostych do realizacji rozwiązań. Bardzo wiele zależy od sposobu myślenia. Jeżeli człowiek jest przygotowany psychicznie na rezygnację z czegoś i jest gotowy, aby stawić temu wyzwaniu czoła, to rozwija i utrwala się w nim pewność, że jego osobiste szczęście nie jest już od tego zależne, ergo wszelkie kryzysy, finansowe, gospodarcze i polityczne, tracą szybko swoją grozę. Przeświadczenie, że nasze szczęście nie jest już zależne od uwarunkowań zewnętrznych, pomaga cieszyć się tym, co już mamy oraz umacnia poczucie wdzięczności za to.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz