In Memoriam



A rzeki wciąż płyną bezgłośnie


postanowiła odejść bez słowa
jakby obawiała się
że słowa mogą jeszcze coś zmienić

ostatni spacer odbyła w wyobraźni
z bosymi stopami i podwiniętą sukienką
wraz z mężczyznami swojego życia
zabrakło jej tylko drobnych pieniędzy
żeby zapłacić za niedopite kawy

zawsze dużo mówiła a ja się dziwiłem
że milcząc podaje mi swoją parasolkę
i zabrania odbierać telefonów od siebie
rachunek nie był zbyt słony tylko
słowa stawiały większy opór niż łzy

odeszła bez słowa
jakby obawiała się
że słowa mogą jeszcze coś zatrzymać

i przyszli mężczyźni w czarnych ubraniach




Traktem do nieba


gdy Bóg zdmuchnie nagle
świecy twojej płomień
rozerwą szpadlem
żyzną Ziemi skórę
wygrzebią jamę
dla sennego ciała
wytyczą trakt dla duszy
do nieba pod górę




 Wisławie Szymborskiej


wyszła po angielsku
dyskretnie i taktownie
a tak bardzo chciałem się
z nią pożegnać
odszukam ją w librarium




W poszukiwaniu błękitu


odeszła bez pożegnania
bladym świtem
wyszeptując niezrozumiałe słowa

teraz podsłuchuje
rozmowy miliardów gwiazd
po tamtej stronie milczenia

pozostawiła niewiele
echo kilku zdań
garść popiołu

i niewymowną ciszę




Na styku nieba z ziemią


bieli się sypkim popiołem
bezwzględnie i ostatecznie
przyprawiając mnie o ból głowy

gdy zapętlając się o dzisiaj i wczoraj
patrzę na nią z perspektywy zdarzeń

potem połykam gorzkie łzy pod upalnym
niebem leśnego cmentarza
aby nie uronić ostatniego słowa

niepewnie powracam na ziemię
zmieniając szybko kolor oczu

chcę pamiętać ją w białej sukni
na fotografii z tysiąc dziewięćset
pięćdziesiątego czwartego




Rozmowa z nieobecnym


czasem tobie zazdroszczę
że jesteś w niebie
i możesz wypiąć się na cały ten świat
ja muszę nadal szarpać się z życiem

właściwie to jestem szczęśliwy
ale niekiedy brakuje mi cierpliwości
moja żona mówi że nie jestem aniołem
tylko mam zadatki
   
a wiesz nigdy nie widziałem anioła
czy jest biały jak chmura?
czy jest błękitny jak niebo?
czy jest czerwony jak ogień?

milczysz a może mnie nie poznajesz
mocno się ostatnio postarzałem
nogi mnie już nie noszą
ale ogólnie czuję się nieźle

i tylko czasem tobie zazdroszczę
że jesteś w niebie




Wieczna optymistka


Pamiętam jej dłonie, duże i ciepłe
   
zawsze były ciepłe
gdy podawała kubek z gorącą bawarką
gdy uczyła jak trzymać nóż i obierać ziemniaki
gdy tłukła filcowym kapciem, tak na niby
a potem długo tuliła do siebie

jej pierogi z wołowym mięsem
pozostały niedoścignionym wzorcem
ciasto musiało być cienkie jak opłatek
a farsz soczysty i dobrze posolony
niebo w gębie okraszone skwarkami

Pamiętam jej dłonie, duże i zimne

przewiązane na zawsze różańcem
i twarz umęczoną długą chorobą
pożegnałem ją łzami, bezmiernymi i ciepłymi
jak jej dłonie i moje o niej wspomnienia




Leśna nekropolia


milczące krzyże
wytrącone
z półsennej zadumy
oblały się
nieśmiałym rumieńcem
opadłych liści

a obok nich
kamienne pomniki
przebrane w kwiaty i szarfy
urzekały szkarłatem
gorejących zniczy

gdy zadrżały
kapliczne dzwony
kroki i słowa
zamarły ze wzruszenia

a gorzkie łzy
nie prosząc o pozwolenie
przedarły się
przez martwą ciszę
stuletnich buków

las wstrzymał oddech
na dwie zdrowaśki




 Ave Maryja


Jeszcze dzwony nie przebrzmiały
gdy muzyka popłynęła
hymn pochwalny dla Maryi
łzy wyciska rozczulenia

Kościół tonie w ludzkich myślach
psalm wypełnił szczelnie nawy
Nunc Et In Hora Mortis Nostrae
milczę cały zasłuchany

Moc przedziwną pieśń ta niesie
ciałem targa dreszcz nadziei
Ave Maryja Gratia Plena
Sancta Maryja Mater Dei




W hołdzie Markowi Grechucie


Pamiętam dokładnie
tę twarz cherubina
gdy śpiewał w Krakowie
w niepewności stanie
i tęskniąc sobie
zadawał pytanie
czy to jest przyjaźń
czy to jest kochanie

Albo gdzieś w chruśniaku
od malin czerwonym
wraz ze swoją panią
w wino zaplątany
chciał od zapomnienia
ocalić dla ludzi
kilka dni lirycznych
jeszcze im nieznanych

Może pijąc piwo
z Bolesławem Leśmianem
lub gwarząc przy winie
z Julianem Tuwimem
wspominał serdecznie
serce szczerozłote
co je wiosną darował
uroczej dziewczynie

Kto będzie teraz śpiewał
wiersze Mickiewicza
opowiadał sny słodkie
złotowłosej dziewczynki
która ponad wszystko
na świecie kochała
soczyste pomarańcze
oraz mandarynki

Nie ma już Grechuty
nie stanie na scenie
Anawa nie zagra
zabrakło skrzypaczki
nic już nie napisze
i nie skomponuje
bo nadszedł kres drogi
kres ziemskiej tułaczki




 Czwarty wymiar


nadszedł moment
aby otworzyć w sobie
konfesjonał

pogodzić słowem
dwa światy

może łatwiej
będzie znieść
nieuchronność




2 komentarze:

  1. Sprawiłam sobie przyjemność... strofa po strofie do ostatniej bezkropki.
    Dziękuję za to, serdeczności zostawiam. Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ewo za czytanie, szczególnie za pozostawiony komentarz. Pisanie o ludziach, których już nie ma wśród nas, jest zajęciem bardzo emocjonalnym. Dlatego ważna jest, moim skromnym zdaniem, konieczność trzymania emocji na wodzy, aby nie wymknęły się one autorowi spod kontroli. Miło mi, że mogłem sprawić Tobie trochę radości.

    OdpowiedzUsuń