poniedziałek, 30 września 2019

Kryzys Kościoła czy kryzys wiary?

Przez stulecia przynależność do Kościoła w Niemczech była czymś zupełnie naturalnym. Kościoły były miejscem szukania sensu życia i źródłem odnajdywania własnej tożsamości. Dzisiaj na naszych oczach Kościół niemiecki (mam tu na myśli dwa największe Kościoły, katolicki i ewangelicki) przeżywa epokowy wstrząs. Dla pesymistycznych chrześcijan jest to proces zrywania z tradycją o skali wręcz apokaliptycznej. Niezliczone nadużycia, skandale finansowe, seksualne wykorzystywanie nieletnich i wieloletnia brutalność duchownych wobec przebywających pod ich opieką dzieci i młodzieży przelały w końcu czarę goryczy. Kościoły świecą pustkami i zapełniają się tylko przy okazji dni świątecznych. Konfesjonały nikogo do niczego już nie zobowiązują. Wierni masowo opuszczają Kościół. Tylko w roku 2016 opuściło niemieckie Kościoły 550 tysięcy wiernych, w kolejnym 2017 roku już 660 tysięcy. Te liczby rosną nieustannie, szacuje się nawet, że do roku 2060 Kościoły niemieckie utracą 50% wiernych. Jak trudna czy wręcz dramatyczna jest to sytuacja, świadczy postawa kardynałów i biskupów niemieckich, którzy przeciwstawiając się otwarcie Watykanowi, chcą na własną rękę przeprowadzić daleko idące zmiany w Kościele. Znaczny spadek liczby wiernych jest faktem niezaprzeczalnym, ale jednocześnie wielką szansą dla niemieckiego Kościoła. Kościół musi szybko odnaleźć swoją nową rolę w społeczeństwie, musi przestawić się i uczulić na tematy, które ważne są dla wiernych, a nie tylko dla samego Kościoła. Przynależność do Kościoła nietraktowana jest już dzisiaj jako obowiązek, raczej jako jedna z możliwych opcji. Wierni mają możliwość wyboru a Kościół, aby przetrwać, musi do wiernych dotrzeć i przekonać ich nowymi rozwiązaniami oraz duchowym wsparciem na miarę XXI wieku. Jak nowoczesne i interesujące będą to rozwiązania, zdecyduje Kościół, który musi jednakże mieć pełną świadomość, że od tych zmian zależy egzystencja całego Kościoła. Kościół niemiecki przeżywa z całą pewnością kryzys, przede wszystkim kryzys zaufania społecznego i związaną z tym utratę liczby wiernych, na miarę dotąd niespotykaną, ale kryzys wiary moim zdaniem nie istnieje. Kto wierzył, dalej wierzy, kto się modlił, dalej się modli, ale nie potrzebuje już do tego obowiązkowo ani Kościoła jako instytucji, ani kościoła jako budynku sakralnego. Przynależność do Kościoła była do tej pory rodzajem konwencji, w przyszłości będzie to tylko i wyłącznie wynik świadomej decyzji. I takiej postawy wiernych wobec Kościoła, Kościół nie może dłużej lekceważyć.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz