Przyznam, że nie lubię robić zakupów, szczególnie przed świętami Bożego Narodzenia. W supermarketach jest tłoczno, ludzie kaszlą i prychają. Wszyscy się dziwimy, że znowu wszystko podrożało, ale masowo przeładowujemy nasze wózki zakupowe jedzeniem, chociaż dobrze wiemy, że nie będziemy w stanie tego wszystkiego zjeść podczas świąt, nawet gdyby bliższa lub dalsza rodzina pojawiła się bez zapowiedzi. Przeraża nas myśl, że nagle zabraknie nam w te dni świąteczne jedzenia i umrzemy z głodu i pragnienia. I chociaż wiemy, że tak nie jest, że zawsze można gdzieś zrobić zakupy, nawet w dzień świąteczny, np. na stacji benzynowej czy na dworcu kolejowym, to jednak wybieramy się, jak przystało na polską tradycję, na ogromne zakupy, i jak zwykle przesadzamy z ilością. Po świętach nie zważając na wyrzuty sumienia, wyrzucamy nadmiar jedzenia na śmietnik. I choć od zawsze o tym wiemy, to rok w rok wciąż wpadamy w tę samą pułapkę.
W naszych zamożnych społeczeństwach świeża żywność w niesamowicie szerokim wyborze i do kupienia o każdej możliwej porze jest czymś zupełnie oczywistym. Ale ten luksus ma swoją cenę, jest nią gigantyczne wprost marnotrawstwo żywności.
Żywność sortowana jest już na polach, na przykład dlatego, że nie spełnia standardów supermarketów. Wielu konsumentów oczekuje idealnie ukształtowanych marchewek, ogórków w jednym rozmiarze i nieskazitelnych jabłek. Sklepy sortują żywność, zanim osiągnie ona datę przydatności do spożycia - w przeciwnym razie klienci jej już nie kupią. Ponieważ chcemy, aby wszystkie rodzaje żywności były dostępne przez cały rok, importujemy je z najdalszych zakątków świata. Jednak im dłuższa podróż i im więcej przystanków pośrednich, tym większe prawdopodobieństwo, że żywność ulegnie uszkodzeniu i zepsuje się podczas transportu.
Według FAO Food and Agriculture Organization of the United Nations (pol. Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa), obecnie niepotrzebnie wyrzuca się na całym świecie 1,3 miliarda ton jadalnej żywności. Towarzyszy temu marnotrawstwo zasobów na ogromną skalę. Dotyczy to również Republiki Federalnej Niemiec. Według badań WWF World Wildlife Fund (pol. Światowy Fundusz na rzecz Przyrody) każdego roku w Niemczech wyrzucane jest ponad 18 milionów ton żywności. Większości tych odpadów żywnościowych można by uniknąć już dziś - w sumie prawie 10 milionów ton. To oznacza, że co sekundę 313 kilogramów jadalnej żywności niepotrzebnie trafia do kosza. Odpowiada to prawie jednej trzeciej obecnej konsumpcji żywności wynoszącej 54,5 miliona ton.
Taka ogromna skala marnotrawstwa żywności jest nie do przyjęcia zarówno z moralnego i etycznego, jak i ekologicznego punktu widzenia. Ma to swoje źródło w naszym uprzemysłowionym systemie produkcji żywności, który produkuje tanio i masowo, a tym samym akceptuje marnotrawstwo. Rozwiązanie tego ogólnoświatowego problemu jest teoretycznie proste, ale bardzo trudne do praktycznej realizacji. Lepsze zarządzanie, zrównoważone strategie marketingowe oraz zmiany nawyków konsumenckich są konieczne i nieuniknione.
Jak możemy przeciwdziałać temu problemowi i sprawić, by wyrzucano mniej żywności?
Ja kieruję się w moim życiu trzema zasadami:
1. Kupuję tylko tyle, ile naprawdę potrzebuję. Zanim wybiorę się na zakupy, zastanawiam się, co chcę zjeść i przygotowuję listę zakupów. Ograniczam zakupy do mojej listy, i w ten sposób unikam niepotrzebnego marnowania żywności.
2. Kupuję tylko tyle, ile potrafię spożytkować. To, co odnosi się do zakupów, odnosi się również do gotowania. Jeżeli zjem wszystko to, co ugotuję, to nic nie wyrzucę do kosza. Ewentualne resztki nie lądują w koszu, ale są wykorzystane do wykreowania nowej, niekoniecznie skomplikowanej, ale za to smakowitej potrawy.
3. Kreatywnie wykorzystuję resztki jedzenia. Przyznam, że w tym temacie nie brakuje mi inwencji, co wynika z moich zainteresowań kuchniami świata oraz wieloletniego doświadczenia kucharskiego. Wzorem dla mnie pozostaje moja babcia ze strony ojca, która była mistrzynią w tworzeniu potraw, zawsze potrafiła wyczarować coś z niewykorzystanych produktów. Smaczna i zdrowa kuchnia na co dzień nie wymaga bynajmniej wyszukanych przepisów kulinarnych.
Te trzy punkty sprawiają, że w moim domu nie marnotrawi się jedzenia i nic nie wyrzuca się do kosza.
Żywność sortowana jest już na polach, na przykład dlatego, że nie spełnia standardów supermarketów. Wielu konsumentów oczekuje idealnie ukształtowanych marchewek, ogórków w jednym rozmiarze i nieskazitelnych jabłek. Sklepy sortują żywność, zanim osiągnie ona datę przydatności do spożycia - w przeciwnym razie klienci jej już nie kupią. Ponieważ chcemy, aby wszystkie rodzaje żywności były dostępne przez cały rok, importujemy je z najdalszych zakątków świata. Jednak im dłuższa podróż i im więcej przystanków pośrednich, tym większe prawdopodobieństwo, że żywność ulegnie uszkodzeniu i zepsuje się podczas transportu.
Według FAO Food and Agriculture Organization of the United Nations (pol. Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa), obecnie niepotrzebnie wyrzuca się na całym świecie 1,3 miliarda ton jadalnej żywności. Towarzyszy temu marnotrawstwo zasobów na ogromną skalę. Dotyczy to również Republiki Federalnej Niemiec. Według badań WWF World Wildlife Fund (pol. Światowy Fundusz na rzecz Przyrody) każdego roku w Niemczech wyrzucane jest ponad 18 milionów ton żywności. Większości tych odpadów żywnościowych można by uniknąć już dziś - w sumie prawie 10 milionów ton. To oznacza, że co sekundę 313 kilogramów jadalnej żywności niepotrzebnie trafia do kosza. Odpowiada to prawie jednej trzeciej obecnej konsumpcji żywności wynoszącej 54,5 miliona ton.
Taka ogromna skala marnotrawstwa żywności jest nie do przyjęcia zarówno z moralnego i etycznego, jak i ekologicznego punktu widzenia. Ma to swoje źródło w naszym uprzemysłowionym systemie produkcji żywności, który produkuje tanio i masowo, a tym samym akceptuje marnotrawstwo. Rozwiązanie tego ogólnoświatowego problemu jest teoretycznie proste, ale bardzo trudne do praktycznej realizacji. Lepsze zarządzanie, zrównoważone strategie marketingowe oraz zmiany nawyków konsumenckich są konieczne i nieuniknione.
Jak możemy przeciwdziałać temu problemowi i sprawić, by wyrzucano mniej żywności?
Ja kieruję się w moim życiu trzema zasadami:
1. Kupuję tylko tyle, ile naprawdę potrzebuję. Zanim wybiorę się na zakupy, zastanawiam się, co chcę zjeść i przygotowuję listę zakupów. Ograniczam zakupy do mojej listy, i w ten sposób unikam niepotrzebnego marnowania żywności.
2. Kupuję tylko tyle, ile potrafię spożytkować. To, co odnosi się do zakupów, odnosi się również do gotowania. Jeżeli zjem wszystko to, co ugotuję, to nic nie wyrzucę do kosza. Ewentualne resztki nie lądują w koszu, ale są wykorzystane do wykreowania nowej, niekoniecznie skomplikowanej, ale za to smakowitej potrawy.
3. Kreatywnie wykorzystuję resztki jedzenia. Przyznam, że w tym temacie nie brakuje mi inwencji, co wynika z moich zainteresowań kuchniami świata oraz wieloletniego doświadczenia kucharskiego. Wzorem dla mnie pozostaje moja babcia ze strony ojca, która była mistrzynią w tworzeniu potraw, zawsze potrafiła wyczarować coś z niewykorzystanych produktów. Smaczna i zdrowa kuchnia na co dzień nie wymaga bynajmniej wyszukanych przepisów kulinarnych.
Te trzy punkty sprawiają, że w moim domu nie marnotrawi się jedzenia i nic nie wyrzuca się do kosza.
To jest już ostatni post w tym roku, dlatego życząc wszystkim czytelnikom radosnego okresu świątecznego, kontrolowanych zakupów na miarę potrzeb oraz miłego biesiadowania, żegnam się do stycznia 2025 roku. Zatem do poczytania w nowym roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz