niedziela, 20 lutego 2022

Moje lektury - Izabella Degen "Wygrać siebie"

Leży przede mną książka Izabelli Degen "Wygrać siebie". Ta książka ma dla mnie oprócz wartości poznawczej i uniwersalnej, także wartość symboliczną, ponieważ jest to pierwsza książka w języku polskim, którą kupiłem w Niemczech w roku 1995. Kiedy wszystkie książki, które przywiozłem ze sobą z Polski, zostały przeczytane, wszystkie emigracyjne i zawodowe sprawy uregulowane, nadszedł czas, aby wypełnić domową bibliotekę nowymi, polskimi książkami. Ale na początku lat 90. zakup polskich książek, filmów, płyt CD i produktów spożywczych w Niemczech nie był tak oczywisty, nieskomplikowany i na wyciągnięcie ręki, jakim jest obecnie. Książkę "Wygrać siebie" kupiłem w niewielkiej księgarni "Arkady" w Hamburgu, prowadzonej od 1986 roku przez niezwykle sympatycznego człowieka, barwną postać na polonijnej scenie Hamburga, organizatora życia emigracyjnego i polonijnego, Waldemara Tymoszuka. Przez wiele lat kupowałem książki tylko w tej księgarni. W roku 2003 księgarnia "Arkady" zakończyła działalność, ponieważ jej właściciel odszedł nieoczekiwanie i przedwcześnie do lepszego świata.

Książka "Wygrać siebie" zwróciła moją uwagę ciekawą okładką oraz pierwszym zdaniem prologu. Pomyślałem, że dziennik młodej kobiety, która zdecydowała się wyjść za mąż za Niemca i wyjechać wraz z synem do Republiki Federalnej Niemiec, będzie okazją do poznania codziennych zdarzeń, przemyśleń i refleksji Polki, która zdecydowała się na ten ryzykowny krok. Wydarzenia spisywane "na gorąco" w dzienniku są bardzo cenne, ponieważ prowadzone są na bieżąco i nie mają z góry ustalonego planu, zapisy są spontaniczne i emocjonalnie. Nie pomyliłem się nic a nic, książka wciągnęła mnie w swój wir wydarzeń bardzo szybko. Bez zażenowania mogłem brać udział w życiu bohaterki, która nie szczędziła na szczegółowych opisach swojego życia, swoich wzlotów i upadków, swoich problemów i sukcesów, swoich przemyśleń i dylematów moralnych. W pewnym momencie w dzienniku pojawia się wątek miłosny, który staje się niepostrzeżenie dominującym wątkiem książki. I tak stałem się świadkiem rodzenia się miłości, ale bynajmniej nie do niemieckiego męża, lecz do starszego od bohaterki polskiego lekarza, tak jak ona emigranta, praktykującego od wielu lat w Niemczech. Związek małżeński z Niemcem skazany był od początku na niepowodzenie: różnice mentalności, charakteru, sposobu życia i patrzenia na świat, ale także różnice intelektualne i językowe, nie przyczyniały się bynajmniej do cementowania związku. Książka kończy się epilogiem, który spina klamrą całą opowieść o życiu na obczyźnie i trudach w wytyczaniu własnej drogi życiowej. Epilog zaskoczył mnie i wzruszył niezwykłą szczerością autorki.

Dokładnie po 27 latach, pod koniec stycznia 2022, powróciłem do tej książki, bynajmniej nieprzypadkowo, chciałem przypomnieć sobie tę historię, ale także, chciałem sprawdzić, jak dalece zmieniła się przez wszystkie te lata moja mentalność i percepcja patrzenia na emigranckie dylematy, wybory i decyzje, z perspektywy mojego ponad 30-letniego, w pełni zintegrowanego społecznie, zawodowo i kulturowo życia w Niemczech. Polubiłem tę książkę, wtedy i teraz, za sposób opowiadania, za przystępny język, za szczerość, ale także naiwność bohaterki, która udowadnia jednakże, że drzemią w niej pokłady siły i determinacji, aby odnaleźć swoje szczęście w życiu. Może dlatego, że ja sam byłem kiedyś podobnie naiwny i podobnie przekonany o słuszności moich wyborów. Ta książka-dziennik skłania do własnych przemyśleń na tematy uniwersalne: sensu emigracji, zachowania tożsamości, pielęgnacji języka ojczystego, poszukiwania prawdziwej miłości i przekuwania marzeń w sukcesy.

Wydania tej książki są już wyczerpane, ale zapewne na Allegro lub w antykwariacie można ją jeszcze kupić, do czego serdecznie zachęcam.




1 komentarz:

  1. Dziękuję serdecznie Waldemarowi za uwagi o mojej książce, która jak widzę ciągle żyje i jest aktualna.
    Dzięki z całego serca.

    OdpowiedzUsuń