wtorek, 6 listopada 2018

Listopadowy blues

Dni stają się coraz krótsze a wieczory dłuższe – rozpoczyna się najbardziej melancholijna, zimna, mglista, wilgotna i ciemna pora roku. Im ciemniejsze dni, tym bardziej ponurym staje się nastrój bardzo wielu ludzi. Liczne badania naukowe wykazały, że w Europie Środkowej około 10% populacji uskarża się późną jesienią i zimą na permanentne zmęczenie, brak energii życiowej, brak koncentracji oraz zwiększony apetyt na węglowodany. To powszechne zjawisko można łatwo wyjaśnić: przyczyną złego samopoczucia są zmienione warunki świetlne. Na ciemność reaguje przede wszystkim szyszynka - jeden z gruczołów wydzielania zewnętrznego, która uwalnia hormon snu, czyli melatoninę. Im wyższy poziom melatoniny, tym gorszym staje się nastrój. Ze względu na niski poziom nasłonecznienia zmniejsza się także poziom hormonu tkankowego, czyli serotoniny, która, współdziałając z melatoniną, reguluje sen, apetyt, a także ciśnienie krwi, temperaturę ciała i potrzeby seksualne. Niski poziom obu hormonów może powodować niezwykłe i długotrwałe zmęczenie, a nawet uwalniać zachowania depresyjne, impulsywne lub zgoła agresywne.

Receptą na listopadowy blues są: więcej światła i ruch na świeżym powietrzu. Każda okazja jest dobra, aby wzmocnić układ odpornościowy i nasycić organizm światłem słonecznym. Mnie osobiście nic nie może stanąć na drodze (może tylko huragan lub gradobicie), aby nie wyruszyć na codzienną pieszą  wyprawę - pokonuję wtedy dystans około 8-10 kilometrów szybkim marszem lub wycieczkę rowerową - w tym wypadku zwiększam dystans do 15-20 kilometrów. Nawet gdy niebo jest pochmurne, natężenie światła wynosi 1000 luksów rano i 3000 luksów w południe, natomiast w pomieszczeniach zamkniętych wynosi zaledwie 100 do 300 luksów. Dziesięciokrotnie więcej światła oraz poczucie komfortu pozytywnego wyczerpania, wynikającego z długiego przebywania na świeżym powietrzu i innych ćwiczeń wysiłkowych, zarówno na zewnątrz jak wewnątrz, powodują znaczną poprawę mojego nastroju i utrzymują go na codziennym wysokim poziomie przez całą jesień i zimę.

Czasem pomaga mi pisanie wesołych tekstów, jak ten dzisiaj publikowany. Komiczność tego tekstu wynika w pierwszej linii z faktu, iż cztery pory roku zamieniły się między sobą rolami i nie odpowiadają już w 100% swoim kryteriom klimatycznym i meteorologicznym, tak jak to dawniej bywało, gdy wiosna była wiosną a lato latem, jesień jesienią a zima zimą. Dzisiaj to, co w kalendarzu niekoniecznie musi odpowiadać temu, co za oknem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz